Po długiej przerwie- JESTEŚMY! I nie zamierzamy już znikać. Dzisiaj
znów „urodowo”, ale tym razem nie twarzowo, a włosowo. I wyjątkowo bez zdjęć, wybaczcie!
Coraz więcej osób zadaje mi pytania odnośnie naturalnej
pielęgnacji (co mnie bardzo, bardzo cieszy!). Nie tylko twarzy, ciała, ale i
włosów. I właśnie to zainspirowało mnie do podzielenia się w wami paroma
przydatnymi radami, które może już znacie, może stosujecie albo chcecie zacząć
stosować.
Włosy, podobnie jak twarz, potrzebują trochę czasu, aby móc się
zregenerować, szczególnie gdy są bardzo zniszczone. To nie jest coś, co dzieje
się z dnia na dzień. Trzeba dużo cierpliwości, a czasem nawet i poświęcenia,
jak w moim przypadku. Ale od początku!
Na głowie miałam już chyba wszystko. Od irokeza do
syntetycznych warkoczyków. Od włosów za łopatki do całkowicie krótkich. Na co
drugim zdjęciu mam inną fryzurę. Farbowałam, rozjaśniałam, prostowałam (o
zgrozo, kto prostuje włosy proste jak druty?!), kręciłam, zaplatałam, używałam
dziwnych rzeczy do stylizacji.
Jakieś trzy lata temu stwierdziłam, że chciałabym mieć
długie włosy. Tak po prostu. No i zaczęło się zapuszczanie. Wszystkie dziewczyny, które
postanowiły przejść z całkiem krótkich włosów na długie wiedzą co to znaczy, co
to za udręka. Przez ten cały czas nie podcinałam ich, nie stosowałam jakichś upiększających
kuracji, byłam przekonana, że włosowe problemy mnie nie dotyczą, przecież
wszyscy mi powtarzali, że mam piękne i mocne włosy! Do czasu. Rozjaśnianie (tak,
liczba mnoga), farbowanie i prostowanie zemściło się na mnie dopiero niedawno.
Jakoś w wakacje zauważyłam, że podczas jednego czesania tracę tyle włosów co
przez kilka dni. „Okej, może to normalne.” Nie, to nie było normalne, kiedy
okazało się że włosy są w każdej części domu, tylko na głowie ich tak jakoś mniej. No i
płacz. Specyfiki, odżywki, nic nie pomagało. Aż tu nagle głos mamy „Idź je
obciąć”. To chyba jakieś żarty! Tyle czasu, takie męki, żeby teraz pójść i
ściąć włosy?! O nie, nie ma mowy.
Pamiętajcie, mama ma zawsze rację. Wylądowałam u fryzjera.
I co dalej?
1. ZETNIJ TYLE, ILE TRZEBA
Włosy odrastają, serio. Wiem o tym doskonale. Ścięcie ich
też nie boli (może trochę serce krwawi, ale tylko w pierwszej chwili!). Jeśli
traficie na dobrego fryzjera/fryzjerkę, to może być naprawdę świetna decyzja. Włosy
pozbędą się zbędnego balastu w postaci zniszczonych końcówek i od razu będą wyglądać
na zdrowsze. A jeśli wtedy zaczniecie o nie dbać, tak naprawdę, regularnie, to będą
pięknie rosnąć i wyglądać!
2. POZBĄDŹ SIĘ CHEMII
Pierwsza podstawowa zasada przy zakupie KAŻDEGO produktu:
czytaj skład! Im mniej chemii, tym lepiej dla Ciebie i Twoich włosów. A przede
wszystkim staraj się wyeliminować szampony/odżywki zawierające silikony,
parabeny i SLSy. Nic dobrego nie robią, a tylko szkodzą. Ale o tym pewnie
wiecie, temat tych składników jest ostatnio bardzo „modny”.
3. SIEMIĘ LNIANE DOBRE NA WSZYSTKO
Nie tylko wpływa na kondycje, wzrost włosów, ale wspomaga
trawienie i zapewnia piękny wygląd cery. Sprawdziłam! Można pić, jeść, a nawet
nakładać na włosy! Osobiście najbardziej lubię wersję pitną. Szklanka takiego „napoju”
przygotowanego z dwóch łyżek siemienia, wypijana codziennie wieczorem działa cuda.
UWAGA! Taką miksturę należy pić ok. 3 tygodnie, a potem
zrobić przerwę, najlepiej taką samą, aby organizm się nie przyzwyczaił.
4. CUDOWNA MOC OLEJU
Myślicie, że dlaczego kobiety w Indiach mają takie piękne,
lśniące włosy? Odpowiedzią jest właśnie ten punkt! Odpowiedni dobór oleju
poradzi sobie z wypadającymi włosami, problemami skórnymi głowy, łupieżem, i
tak można wymieniać i wymieniać… Wiem, że niektórym oleje nie służą, ale wydaje
mi się, że warto spróbować na sobie.
5. A CO Z FARBOWANIEM?!
Nie ma co owijać w bawełnę: chemiczne farby to, zaraz po
rozjaśniaczu i codziennym używaniu prostownicy, największe tortury dla włosów. Dlatego
przerzuciłam się na farby ziołowe. U mnie na szczęście nie było problemu z
odrostami, bo moje naturalne włosy są bardzo ciemne, więc nie widać ich tak
przy czarnej reszcie. Ale wiem co to znaczy (rude siano z odrostami?).
Najlepiej ograniczyć farbowanie, tak bardzo jak to tylko możliwe! No.
To jest 5 Świętych Zasad, które u mnie przyczyniły się do włosowej rewolucji. Chciałam podzielić się z wami jeszcze moimi ulubionymi i skutecznymi specyfikami do włosów, ale żeby nie robić "zamieszania" zdecydowałam się rozłożyć ten wpis na dwie części.
A więc zapraszam was także jutro!
Może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby, które warto wprowadzić do codziennej pielęgnacji? Podzielcie się!
P.S. Na instagramie sobie bywamy czasem, tam też można nas odwiedzać :)
P.S. 2: A M. szykuje kulinarną serię! Już niedługo!